Opowieść o dzikim zwierzęciu
i bezwładzie organizacyjnym.
Instytucjonalna spychotechnika.
Na początku tego wieku byłam Zarządcą Odrębnego Majątku w Przedsiębiorstwie Leśnym „Las”. Ogromne przedsiębiorstwo w kilku województwach wymagało wydzielenia odrębnego majątku. Część spraw załatwialiśmy w terenie a część we Wrocławiu. Kiedyś miałam coś do załatwienia w jakimś przedsiębiorstwie na Sępolnie i pani z administracji wyszła przed drzwi i krzyknęła w kierunku schodów: „Przyszła pani z lasu”. Był to okrzyk wieloznaczny i dlatego sporo drzwi się otworzyło żeby zobaczyć „Panią z lasu”.
Dzisiaj też poczułam się „Panią z lasu”.
Mieszkam w bliskim sąsiedztwie lasu i do „stołówki pod lasem” zlatują się ptaki: dzięcioły, sikorki, mazurki, zięby i wiele innych – zagląda też bezdomny kot, który dostaje miskę z chrupkami. Kota usiłuję zwabić jedzeniem, żeby go oddać w dobre ręce – ręce już są a kot dalej się boi. Ale chrupki znikają w sporych ilościach. I właśnie te chrupki i słonina dla dzięcioła są przyczyną wielkiego zamieszania.
Już w zimie zauważyłam usiłującego wspiąć się po drabince do słoninki zwierzaka – nie był to kot – wyglądał jak lis. Widziałam duże uszy, dość niepokaźne kształty. Było to wieczorem i dokładnie nie mogłam się przyjrzeć. Słoninę na noc ściągałam i więcej zwierzaka nie widziałam. Ale teraz zwierzak przyszedł wieczorem pod drzwi tarasu do miski kota – każdy ma odruch – wystraszyć to dziwne zwierzę. Dwa wieczory widziałam zwierzaka i wydawał mi się coraz bardziej dziwny – z opisu był jak szakal (okazuje się że szakale są już w Polsce) ma duże uszy, cienki ogon i jest dość natarczywy w sprawie zawartości miski. Opanowałam się i zrobiłam zdjęcia (niezbyt wyraźne bo już było ciemnawo). Miałam wątpliwości gdzie w pierwszej kolejności udać się po informację. Gospodarkę leśną obserwuję cały czas bo z trzech stron mam lasy i w związku z tym poszłam do znanego i dobrego weterynarza. Weterynarz dokładnie pooglądał zdjęcia i orzekł, że to chory lis, który ma świerzb i jest zabiedzony. Mało tego powinno się na niego uważać bo może roznosić świerzb i wszelkie inne choroby. Obok mamy plac zabaw dla dzieci, teren rekreacyjny dla dorosłych, porozrzucane resztki jedzenia a więc takie zwierzę jest niebezpieczne.
Jak wiemy dziki zwierz jest z lasu a więc poszłam do Lasów Państwowych w Miliczu. Trochę pomiędzy działami mnie po przepychano ale w końcu dotarłam do kogoś ponoć kompetentnego. Pan rzucił okiem na zdjęcie i powiedział: „Chory lis” – pytam się „i co dalej?’ i dowiaduję się, że to mój problem bo mieszkam pod lasem. Mieszkam przy lesie i wiadomo, że zwierzęta chodzą - znowu jestem „Panią z lasu”. Chodzą – mówię – ale niekoniecznie chore - nawet jak odetnę zwierzaka od jedzenia to pójdzie na plac rekreacyjny czy plac zabaw dla dzieci a zatem nie jest to „mój problem” tylko nasz. Nie udało mi się „Pana z lasu” przekonać – dopiero gdy poprosiłam o nazwisko i położyłam swoją wizytówkę to wskazał, że powinnam się udać do nadzoru weterynaryjnego – zadałam niestosowne pytanie: „A pan czasem nie jest z Lasu?” Poszłam do nadzoru – byli uprzedzeni, że przyjdzie „Pani z lasu od lisa”. Przyjmująca mnie pani wstała i przedstawiła się pełnym imieniem, nazwiskiem oraz funkcją, a następnie powiedziała, jakby na jednym oddechu, że nic nie może, ale może coś spróbuje. Z „MOJEGO PROBLEMU” zrobił się wreszcie robić problem publiczny. Jak doszłam do domu miałam telefon od kogoś kto się trochę zajmie lisem – jakbym odrobinę przestała być „Panią z lasu” – w każdym razie nie muszę polować na lisa – tym bardziej że nie mam pozwolenia i ochoty. Jakby trafiło na mniej upartego niż ja to aż strach pomyśleć, że zostałabym na zawsze, jak na obrazie Leonarda „Dama z gronostajem” – „Panią z lasu z lisem”
Uwagi do ilustracji: Na winietce rudy lis z Internetu, nr 1,2 zwierzę u mnie (jakość słaba bo już był zmierzch a zdjęcie robione przez szybę), 3 rudy lis z Internetu, 4 szakal
Renata Gryglaszewska
1 czerwca 2022
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969