Stare pisma przeszukuje dla nas
z deklaracją, iż będzie to częściej robić –
Staszek Shpetner
Podczas moich genealogicznych poszukiwań informacji o moich przodkach natrafiłem na polskojęzyczny dziennik żydowski wychodzący w latach 1923-1939 p.n. Nasz Przegląd. Oprócz klepsydry po moim pradziadku ze strony matki, pochowanym na cmentarzu żydowskim na Okopowej, znalazłem tam również sprawozdania z procesów sądowych toczonych wówczas na wokandzie warszawskich sądów. Na próbkę przytoczę tutaj sprawozdanie opublikowane w Naszym Przeglądzie w piątek dnia 8 lutego 1935 r.:
Sąd nad kobiecą wrażliwością
(Zachowana oryginalna pisownia)
„Sprawozdanie z procesu p. Bernarda R., który w niezmiernie kłopotliwej sytuacji stawał wczoraj przed Sądem Grodzkim, zamieszczamy tutaj ku przestrodze wszystkich naszych czytelników płci brzydkiej w poczuciu że w ten sposób spełniamy rzetelny obowiązek wobec wszystkich biednych mężczyzn.
Bo oto pan R. stanął przed sądem oskarżony o obrazę pani Stefanji S., którą przypadkiem spotkał ub. lata w tramwaju. Właściwie nie spotkał, ale jeszcze gorzej...
Pani Stefanja zmierzała właśnie ku wyjściu, pan R zaś podążał za nią i w pewnej chwili dama odwróciła się gwałtownie i z okrzykiem: "Bydlę!! Jak pan śmie coś podobnego robić", spoliczkowała zdumionego pana.
Okrzyk żony usłyszał znajdujący się na przednim pomoście pan S., który natychmiast cofnął się do wozu i również uderzył t.zw. natręta.
Osaczony pan R. zaczął się bronić i kilka ciosów spadło na głowę małżonków.
Epilog tego niezwykłego zajścia rozegrał się właśnie wczoraj w Sądzie Grodzkim 12-go Oddziału przy ulicy Trębackiej, gdzie pan R. st. wyw. Urzędu Śledczego, odpowiadał za obrazę pani S. przez uczynienie wulgarnego gestu w okolicy stanowiącej miejsce, gdzie plecy – jak określił to Makuszyński – kończą swą szlachetną linię.
Pan R. nie przyznał się do winy, twierdząc, że daleki jest od wszelkich erotycznych poczynań w stosunku do nieznajomej w tramwaju i powołał w charakterze świadków koleżanki swe z Urzędu Śledczego, które ustaliły, że pan B. jest zawsze w stosunku do kobiet correct, a przyznać musimy, że koleżanki zeznające przed sądem, były niezwykle przystojne.
Pani S. z całą jednak pasją podtrzymywała swe oskarżenia, twierdząc, że pan R. nawet dwukrotnie wykonał swój gest, że za pierwszym razem uważała to za przypadek, za drugim jednak ruch był tak wymowny, że nie budził żadnych wątpliwości co do swych intencji.
Obrońca oskarżonego, adw. Gelernter, atakując zeznania oskarżycielki przypisywał je nadwrażliwości kobiecej, a nawet pewnej histeryczności.
Sąd Grodzki nie uważając snać, aby pani S. miała istotnie tyle sex appealu, by elektryzowała mężczyzn nawet w elektrycznym tramwaju – oskarżonego uniewinnił.”
(Za Naszym Przeglądem z 8 lutego 1935 r) St.S.
3 lutego 2022
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969