Teoria i empiria podczas zwiedzania
Politechniki Wrocławskiej
Kolejny raz WCA wca.wroc.pl zorganizowało wycieczkę na wrocławską uczelnię.. Spacer nosił tytuł Akademicki Wrocław – Historia i innowacje z wizytą na Politechnice Wrocławskiej http://pwr.edu.pl/uczelnia/o-politechnice/informacje-ogolne.
Uczelnia bardzo się postarała by odwiedzający dowiedzieli się o niej jak najwięcej a przecież przy takiej różnorodności słuchaczy nie było to łatwe. Nie wszyscy jednakowo jesteśmy przygotowani do odbioru skomplikowanej wiedzy o tym czym zajmuje się uczelnia bazująca na naukach ścisłych. Tym razem była od nas symboliczna, ale wytrwała delegacja.
Już w pierwszej sali zanim ktokolwiek coś do nas powiedział, zaczęliśmy z Romkiem studiować wielką wiszącą nad katedrą tablicę (zdjęcie 2 i 3): „Wybrane wielkości i stałe fizyczne” i żadna „wielkość” nie wywołała w nas absolutnie żadnej wiedzy – no może, gdyby znajdowała się tam liczba π to wywołałoby to jakiś przebłysk, ale chyba uznano to za nadmiernie oczywiste a może dlatego, że jest to stała matematyczna mimo, iż pojawia się w fizyce. Proponujemy dodanie liczby π by następni tacy jak my mieli satysfakcje, że coś wiedzą.
Przywitał nas Prorektor ds. Studenckich dr inż. Jacek Lamperski. Już na wstępie dowiedzieliśmy się, że Politechnika to wielkie, naukowe miasto, mające blisko 30 tys. studentów a jak dodamy pracowników naukowych i pracowników administracji, to niejeden powiat jest mniejszy http://pwr.edu.pl/uczelnia/o-politechnice/fakty-i-liczby.
Przeszliśmy następnie na emporę w Auli i po spojrzeniu z miejsca, gdzie kiedyś były organy, wysłuchaliśmy już na dole historii Politechniki, o której opowiedział nam dyrektor Muzeum Politechniki Wrocławskiej pan Marek Burak. Związki pomiędzy naszym Uniwersytetem a Politechniką zaraz po wojnie były znacznie bliższe niż później za naszych czasów. Po wojnie było to jedna uczelnia z jednym rektorem, który miał siedzibę właśnie na Uniwersytecie. Ponieważ mieliśmy przejść do Sali Senatu i gabinetu JM Rektora to pięknie o roli Senatu opowiedział pan Prorektor. Myślę, że wspaniale by było, gdyby to co mówił Prorektor o Senacie uczelni można byłoby przenieść wprost na Senat Polski. W sali Senatu dołączył do nas JM Rektor prof. dr hab. inż. Cezary Madryas i w swoim gabinecie interesująco przybliżył nam zarówno zadania politechniki jak i dodatkowo jej historię.
No i poszliśmy na wycieczkę po wielkim mieście „Politechnice”. Jeśli ktoś z Was od ukończenia naszych studiów nie był na Politechnice to zadziwiłaby go dzisiaj nowoczesność, wielu rozwiązań architektonicznych i technicznych. Większość z nas w okresie studiów miała jakichś znajomych na Politechnice i choćby z tej racji czasem odwiedzała tę uczelnię. Jednak w stosunku do tego co widzimy teraz, było to plusquamperfectum. Już na zewnątrz było to w oczywisty sposób widoczne, ale dwa wnętrza były „niekompatybilne” z naszą wiedzą na temat współczesnej techniki: jedno to Laboratorium Kompatybilności Elektromagnetycznej a drugie to super komputer BEM. Kiedyś z przyczyn przypadkowo zawodowych dysponowałam w pracy laptopem podobno o największej pojemności w Polsce. Dzisiaj taką pojemność ma pewnie mój telefon a w końcu nie był to jednak czas zaprzeszły. Moc BEMa, chociażby przez wyliczenie zer po jedynce uniemożliwiła nam zrozumienie o co chodzi. I zapewniam Was, że ani przez chwilę nie myślałam, że marnuję czas przechodząc przez kilka sal, w których rezyduje ten superkomputer, bo nawet jak nie rozumiesz o co dokładnie chodzi to właśnie tam czujesz, że postęp gna a my już go nie dogonimy choć z wielu jego dobrodziejstw korzystamy. Poza sercem tego superkomputera jest kilka pomieszczeń, które nam laikom mogą powiedzieć jakie to ważne urządzenie. Ogromna ilość akumulatorów, które w razie czego przejmą zasilanie części BEMa i całe pomieszczenie butli do gaszenia ewentualnego ogniska zapalnego. Jedno co wiemy na pewno: MOC ROŚNIE błyskawicznie.
Bardziej zrozumiałe dla nas było Laboratorium Kompatybilności Elektromagnetycznej bo z tym w jaki sposób urządzenia mogą zakłócać swoją pracę, czasem niestety się spotykamy. Mimo, iż postęp gna, to wiemy, że kilka urządzeń chociażby w naszych domach „często się nie lubi”. Komputer i telefon potrafią czasem „wypominać sobie bliskość”. Jednego nie zrozumiałam: dlaczego jak zamknęły się wrota komory do badania kompatybilności urządzeń i pani mgr inż. Monika Szafrańska poprosiła żebyśmy przekonali się, że nasze telefony straciły zasięg i nie da się z nich skorzystać, to akurat mój telefon, jako jedyny, zasięgu nie stracił, na dowód czego zadzwoniłam do mojego syna, który rozmowę odebrał i wymienił ze mną parę słów. Nie to, tak bardzo by mnie zbulwersowało, ale fakt, że na wsi bardzo często zasięgu nie mam – może w takim razie bez tych specjalnych wykładzin i wrót przenieść komorę kompatybilności do Rudy Milickiej?
Jeszcze odwiedziliśmy wspaniałe mikroskopy a przed salą zobaczyłam zderzenie nowoczesnej technologii i tradycyjnych zachowań studentów – jakby z naszych czasów żywcem wzięte. Student oczekując prawdopodobnie na zajęcia, ze smartfona przepisywał na dłoń potrzebne mu dane (zdjęcie 32).
Trzeba przyznać, że spotkanie na Politechnice było dla nas wielkim wydarzeniem, nigdy nie dowiedzielibyśmy się jak bardzo, nie tylko uczelnia się zmieniła, ale również mogliśmy właściwie dotknąć dla nas niezrozumiałego postępu. Myślę, że szczególnie humanistom trzeba częściej pokazywać jak wszystko się zmienia żeby nie wpadali w „czarną dziurę” techniki. Najwyższej klasy specjaliści, którzy nas oprowadzali – w sposób również dla nas zrozumiały i wyjątkowo ciekawy – potrafili pokazać to czym się zajmują.
Wszystkie te spotkania na wyższych uczelniach są rewelacyjnie przygotowane i gdyby jeszcze raz ktoś kiedyś chciał je powtórzyć to poszlibyśmy bez wahania.
A na koniec, stojąc w grupie przed Politechniką miało miejsce zabawne zdarzenie. Rowerem przejeżdżał mężczyzna i zawołał z pewnym politowaniem: „Oj naukowcy, a grawitacja maleje”. A ja po czterech godzinach zwiedzania doświadczyłam empirycznie, że nie miał racji – dla mnie grawitacja wzrosła ponieważ coraz trudniej było nogi oderwać od gruntu. Podziwiałam panią z laseczką, która jakby bez zmęczenia wyciągnęła metalowe pudełko i poczęstowała mnie „studenckimi cukierkami” czyli osobiście przygotowanymi, pysznymi grzankami, żałowałam, że wzięłam delikatnie tylko jedną. No i jeszcze dwa razy oderwałam się od gruntu przejeżdżając Polinką przez Odrę. R.G.
28 maja 2018
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969