Dywagacje i dygresje
z doświadczeń Tadeusza Dobieckiego
Po artykule Staszka poczułem się wywołany do tablicy, by przypomnieć, jak to bywa ze zniewagami u nas.
Reakcja na tekst Staszka Shpetnera o najstarszej zapisanej zniewadze:
http://absolwenciprawa69.pl/kategoria.php?artykul=226&kat=2
Co prawda nie jestem biblistą, ale Mojżesz otrzymał od Wszechmocnego kamienne tablice z Dekalogiem. Moim zdaniem ósme przykazanie zawiera zakaz kłamstwa, ale także zniesławiania i zniewagi innej osoby, bo to fałszywe świadectwo. Miriam jawnie wystąpiła przeciwko temu przykazaniu nazywając Seforę „czarnuchą”. Myślę, że Wszechmocny mógł ją ukarać. Dobrze, że Mojżesz się za nią ujął i uzyskał dla niej ułaskawienie. Ciekawe, czy nasz prezydent też byłby skłonny ją ułaskawić, jak Kamińskiego.
Tablice jakoś nam się powtarzają. Jak pamiętacie, bo dobrze pamiętamy to, co było pięćdziesiąt lat temu, a niekoniecznie to, co wczoraj, we wczesnym Rzymie występowało prawo XII tablic /Lex duodecim tabularum/, które w jakiś sposób do Dekalogu również nawiązywało. Prawo przewidywało cztery formy zniewag. Zostało tak nazwane, ponieważ „opublikowano” je na dwunastu brązowych tablicach, zawieszonych na Forum Romanum, by mógł je poznać każdy obywatel rzymski.
Zniewaga słowna i w piśmie oraz naruszenie nietykalności cielesnej – to była iniuria. Kary trądu Miriam już by nie otrzymała, natomiast w czasach rzymskich mogłaby zostać skazana na zapłacenie 25 asów za zniewagę słowną.
W późniejszym okresie w Rzymie wprowadzono nie tylko odpowiedzialność cywilną – finansową, ale również karną. Ta podwójna regulacja w prawie rzymskim została przejęta jako system odpowiedzialności w krajach europejskich. Również jest stosowana u nas.
W Polsce ochronę przed zniesławieniem i zniewagą przewiduje prawo cywilne - art. 23 i 24 kodeksu cywilnego – ochrona dóbr osobistych poprzez dopełnienie czynności niezbędnych do usunięcia skutków w odpowiedniej treści i formie, zadośćuczynienie pieniężne, naprawienie szkody lub zapłata na cel społeczny.
Dwa przypadki ochrony przed zniewagą:
Pierwszy - ochrona cywilna, w związku z naruszeniem dóbr osobistych.
Kilkanaście lat temu (w 2007r.) Doda pozwała jednego z raperów o ochronę jej dóbr osobistych, bo w piosence użył uwłaczających dla niej określeń. Sprawę prowadził Sąd Okręgowy w Zielonej Górze (ja w tej sprawie nie występowałem, chociaż Dodę widywałem na korytarzu sądowym).
Sąd Okręgowy powództwo oddalił. Sąd przyjął, że osoba, która buduje swój wizerunek na skandalach i plotkach, wyznacza w ten sposób granice krytyki. Sąd Apelacyjny zmienił wyrok i nakazał przeprosiny przez umieszczenie ich przez 7 dni na portalu Onet.pl, w postaci wyskakującego okienka. Musiałby je obejrzeć każdy wchodzący na Onet.
Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego ze skargą kasacyjną pozwanego. O ile w 2007 r umieszczenie przeprosin w takiej formie kosztowałoby 2 – 3 mln zł, to w 2011, kiedy sprawę rozpoznawał Sąd Najwyższy, koszt takich przeprosin wynosił 32 mln zł.
Sąd Najwyższy uwzględnił skargę i uchylił wyrok do ponownego rozpoznania. Problem kosztu umieszczenia przeprosin w Onecie był jednym z istotniejszych.
Ostatecznie Sąd Apelacyjny nakazał przeprosiny przez umieszczenie stosownego tekstu na stronie internetowej zespołu rapera, co już nic go nie kosztowało. Zainteresowanych odsyłam do publikacji na stronach
https://www.rp.pl/artykul/604323-Doda-bez-przeprosin-za-blachare.html , https://gazetalubuska.pl/mieszko-i-doda-w-sadzie-najwyzszym/ar/7883418 , https://sip.lex.pl/#/jurisprudence/520992342
Ponieważ wyroki o ochronę dóbr osobistych nie są publikowane, nie mogłem ustalić, czy któryś z naszych kolegów – sędziów Sądu Najwyższego sprawą się zajmował.
Drugi rodzaj ochrony – ochrona karna – odpowiedzialność za zniewagę.
Karną odpowiedzialność za zniesławienie przewiduje art. 212, a za zniewagę art. 216 kodeksu karnego. Karą za zniesławienie i zniewagę może być grzywna i kara ograniczenia wolności, a jeżeli sprawca dopuścił się czynu przy użyciu środków masowego komunikowania, to również kara pozbawienia wolności do 1 roku. Grzywnę wymierza się w stawkach dziennych w ilości od 10 do 540. Stawka dzienna nie może być niższa niż 10 zł i nie wyższa niż 2.000 zł.
Kara ograniczenia wolności może trwać od miesiąca do 2 lat.
Czy Miriam u nas zostałaby skazana? W Izraelu okazuje się, że nie. U nas prawdopodobnie też nie, ale w pewnym przypadku byłoby to możliwe. Mianowicie, gdyby udało się udowodnić, że w rozmowie z Aharonem nazwała Seforę „czarnuchą”, a zrobiła to po to, by to określenie do niej dotarło. Jeżeli on był papla i wiedziała, że to powtórzy Seforze albo jej mężowi, a on to puściłby dalej, to by odpowiadała. Może i tak było, skoro Wszechmocny ją ukarał. U nas, w takiej sytuacji też by beknęła (jak mawia Edziu).
Swoją drogą Mojżesz miał problem z rodzeństwem, bo Aharon, to ten od złotego cielca. Mojżesz po powrocie z góry Synaj strasznie się wkurzył, jak zobaczył tego cielca, w dodatku poszło na niego całe złoto. Walnął tablicami o ziemię i je rozbił, zniszczył cielca i kazał zabić 3.000 mężczyzn. Była to pierwsza zbrodnia ludobójstwa na narodzie żydowskim, lecz Mojżesz nie poniósł za to kary. Może bibliści wiedzą dlaczego uszło mu to na sucho. Bez wątpienia nie był to miły facet.
Znów musiał się wstawiać u Wszechmocnego za Aharonem, bo ten przecież wystąpił przeciwko pierwszemu przykazaniu. Miał problem z rozbitymi tablicami, ale po jakimś czasie dostał duplikaty.
Innym razem Miriam z Aharonem zorganizowali pucz, bo do czego to podobne, by najmłodszy w rodzinie był przywódcą, a w dodatku na co dzień gadał sobie z Wszechmocnym. Ta rewolucja pałacowa się nie udała, lecz spiskowcy specjalnie nie ucierpieli.
A propos prowadziłem kiedyś sprawę rozwodową młodej kobiecie. Powodem rozwodu było zachowanie jej męża, który był chorobliwie zazdrosny, wyzywał ją i dopuszczał się rękoczynów. Wystąpiliśmy o rozwód z jego winy, a świadkiem był jej ojciec. Rozwód został orzeczony zgodnie z naszym żądaniem. Strony wywodziły się z wiejskiego środowiska.
Były mąż wystąpił przeciwko mojej klientce o podział majątku.
Rodzice mojej klientki zezwolili małżonkom na adaptację budynku gospodarczego na mieszkalny i pewne prace zostały tam wykonane.
Oprócz niewielu przedmiotów zgromadzonych w trakcie małżeństwa, którymi się podzielili, były mąż wystąpił o przyznanie byłej już żonie nakładów na adaptację, a dla niego zasądzenie spłaty w znacznej kwocie.
Jako że były to nakłady na rzecz osób trzecich, my żądaliśmy zasądzenia wierzytelności po połowie dla niej i dla niego, bez wdawania się w wyliczenia. Zakwestionowaliśmy również wskazaną wysokość nakładów. Wskazywaliśmy także, że większość nakładów pochodziła od rodziców kobiety, a jej ojciec wykonywał prace murarskie i wskazaliśmy go jako świadka.
W kolejnym piśmie były mąż oczywiście zakwestionował nasze twierdzenia. W stosunku do osoby byłego teścia używał określeń „knur, cap i ogier”. Knura sobie szczególnie upodobał. Kobieta mieszkała z rodzicami i oczywiście pismo im pokazała.
Teść natychmiast chciał go zabić, ale jakoś go od tego zamiaru odwiodłem. Było to niestety podcinanie gałęzi, na której siedziałem, bo za obronę w sprawie zabójstwa moje honorarium byłoby znacznie wyższe, niż za prowadzenie sprawy o zniewagę. Zaproponowałem, wystąpienie z prywatnym aktem oskarżenia za zniewagi użyte w piśmie. Knur i cap teściowi się nie podobał, natomiast do ogiera nie miał zastrzeżeń.
Nazwanie kogoś „knurem” czy „capem”, podobnie jak „czarnuchą”, to niewątpliwie zniewaga.
Ale karze podlega ten, kto znieważa inną osobę w jej obecności, lub pod nieobecność lecz publicznie lub w zamiarze takim, by zniewaga do niej dotarła.
Córka mieszkała z rodzicami i było oczywiste, że opowie ojcu o treści pisma i zawartych tam zniewagach.
Uznałem, że oczywisty był zamiar piszącego, by zniewaga dotarła do ojca klientki. Wystąpiłem z aktem oskarżenia w trybie oskarżenia prywatnego.
Na pierwszej rozprawie karnej oskarżony nie kwestionował nazwania byłego teścia knurem i capem, twierdząc, że miał prawo tak go określić, bo oskarżyciel zasłużył na takie porównania. Epitety powtórzył kilkakrotnie w czasie rozprawy. Sędzia popatrzyła na oskarżonego z ukosa, przerwała mu i z urzędu postanowiła dopuścić dowód z opinii biegłych psychiatrów.
Opina była jednoznaczna – całkowicie niepoczytalny.
Skutek tego był niestety taki, że postępowanie zostało umorzone, czyli od strony formalnej sprawę o oczywiste zniewagi wyrażone na piśmie z zamiarem, by dotarły do pokrzywdzonego, przegraliśmy.
Nastąpiło jeszcze kilka faktów związanych z tym człowiekiem, chociaż już nie mających związku ze zniewagami.
W toku była sprawa o rozliczenie nakładów na adaptację.
Został dopuszczony biegły, wyliczył wartość, a tu niespodziewanie budynek w którym była prowadzona adaptacja pewnej nocy spłonął. Przy okazji spaliły się maszyny rolnicze i jeszcze jeden budynek gospodarski.
Było to oczywiste podpalenie. Teraz nie miałem wątpliwości, że były teść zabije byłego zięcia i będę jednak miał sprawę o zabójstwo.
Ten jednak zniknął ze wsi, a w sprawie o pożar przedstawił alibi w postaci 3 świadków z rodziny zamieszkałej 100 km od miejsca pożaru, u których miał przebywać w tym czasie.
Już nie było czego dzielić. Pozostałości trzeba było rozebrać.
Sprawa o podział majątku została umorzona. Sprawa o podpalenie została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy.
Później miałem epizod polityczny – zostałem Wicewojewodą Zielonogórskim. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do mojego mieszkania. Przed moimi drzwiami stał mój przeciwnik i oświadczył, że musi ze mną porozmawiać. Skąd znał mój adres – nie wiem, ale to nie był czas RODO, a adresy znajdowały się w książce telefonicznej.
Nie wyrażał żadnych pretensji w związku z moją rolą w procesach, lecz oświadczył, że będzie mnie informował o nieprawomyślnych działaniach innych osób, co powinno mi się przydać w nowej pracy. Spokojnie mu podziękowałem, bo pamiętałem opinię psychiatryczną ze sprawy karnej o zniewagi oraz podejrzenia pożarowe i poprosiłem, by informacje przedstawiał mi na piśmie, ale nie w mieszkaniu tylko, by złożył je w moim sekretariacie. Kilkakrotnie jakieś doniesienia, kierowane przeciwko sąsiadom przedłożył.
Po kilku latach miałem następne, nieoczekiwane spotkanie.
Przed sądem w Żaganiu broniłem człowieka, który był aresztowany. Na salę konwojowało go dwóch funkcjonariuszy Policji. Ku mojemu zdziwieniu jednym z konwojentów, z bronią, był mój były przeciwnik, który siedział za moimi plecami. Trochę dreszcze mi zaczęły chodzić po plecach, bo co będzie jak mi strzeli w łeb i go nie skażą z powodu niepoczytalności?
W czasie przerwy w rozprawie, ławniczka – pani Zosia, starsza, drobna kobieta (był to czas, że ławnicy brali udział w rozprawach, teraz jest to rzadkość), mówi mi, że ona się bardzo boi policjanta, a widzi, że ja go muszę znać. Okazało się, że on mieszka koło pani Zosi i terroryzuje sąsiadów różnymi żądaniami i pretensjami. Ona jak go widzi to schodzi mu z drogi.
Powiedziałem jej, że został uznany za niepoczytalnego i zastanawialiśmy się, jak to się stało, że przeszedł testy psychologiczne i go przyjęli do Policji.
Darował nam i nas nie zastrzelił. Niedługo potem spotkałem go na ulicy w Zielonej Górze. Oświadczył, że odszedł z Policji, bo to służba nie dla człowieka jego pokroju, że prowadzi działalność gospodarczą. Odetchnąłem, bo zamierzałem poinformować komendanta o przeszłości tego człowieka, co mogło się dla mnie źle skończyć.
Myślałem, że to już koniec kontaktów – niestety nie. Kilka lat temu zmarł mąż mojej znajomej. Pojechałem na pogrzeb i tu, ku mojemu zdumieniu widzę tego jegomościa i to w jakiej funkcji. Elegancko ubrany grał na trąbce Ciszę, Barkę i jeszcze jakąś melodię.
Po ceremonii, jako starzy znajomi, chwilę porozmawialiśmy. Okazało się że dobrze sobie radzi. Ma taką renomę, że nie jest w stanie przyjąć wszystkich zleceń i oddaje je tym (jak się wyraził) „chałturzystom z Filharmonii, ale rzadko, bo to niedouczeni niewdzięcznicy, a jego jako najlepszego muzyka pogrzebowego wskazują biskupi i księża”.
Pogrzebowe zdjęcia jego z trąbką, biskupem i księżmi mi pokazał.
O zaszłościach, typu pożar, zniewaga byłego teścia, który jednak nie obrażał się na ogiera, nie rozmawialiśmy.
Tadeusz Dobiecki
17 lipca 2021
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969