Grudniowe spotkanie teatralne
W grudniu jak co roku, choć tym razem trochę prędzej, spotykaliśmy się by razem posiedzieć przy kolacji, pójść do teatru a później jeszcze na chwilkę wstąpić do hotelu, gdzie zatrzymali się nasi koledzy przyjeżdżający z innych miast.
Tym razem było nas całkiem sporo, bo aż 21 osób. To czas, gdy posiedzimy ze sobą w restauracji, wybierzemy się na jakieś wydarzenie kulturalne, ale najważniejsze jest to, że się ze sobą spotkamy, złożymy sobie życzenia świąteczne i noworoczne, dowiemy się co słychać u nas i naszych rodzin, zrobimy plany na weekend majowy i zjazd czerwcowy. Nasi koledzy przyjeżdżają z Zielonej Góry, Gorzewa, Gliwic, Opola, Bolesławca. Główną organizatorką przedsięwzięcia kulturalnego jest Tereska Kozłowska no i stali organizatorzy w ramach swoich zadań Romek i Marysia. Staramy się za każdym razem spędzić miły wieczór w innej restauracji no i bywamy w różnych teatrach różnie oceniając oglądane sztuki.
3 grudnia mieliśmy bilety na „Psychoterapię czyli sex w życiu człowieka” – spektakl prezentowany we Wrocławskim Teatrze Komedia. Na „sztukę” od lat 18 śmiało można było przyjść z wnukami dwunastoletnimi bez narażania ich na niestosowne dla nich treści. Bardziej niż o sztuce można byłoby mówić o formie scenicznej, której duża część składała się z dowcipów typu „na imieninach u cioci”. Zaczęło się od wykładu u psychologa klinicznego a skończyło się … no właśnie nie wiem czym się skończyło – i nie tylko ja jedna nie wiem. W wyniku interaktywnej zabawy z publicznością dowiedzieliśmy się, że nasz kolega Wojtek ma czuprynę, jak nieobecny od pewnego czasu polityk, o czym właściwie wiedzieliśmy … ale żeby AŻ TAK (?), jednak bywanie w teatrze zawsze jest pouczające. Po tym spektaklu można powiedzieć, że forma przerosła treść. Pod tym względem i tak niedościgłym wzorem przerostu formy nad treścią była restauracja, w której spotkaliśmy się przed pójściem do teatru. Cudownym tego przykładem była przystawka podana przez restaurację „na zaostrzenie kubków smakowych” w formie i wielkości jajka kolibra – do dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu nad inwencją twórczą szefa kuchni – i tylko wody żal na mycie całkiem sporego naczynia.
A i tak najważniejsze żeśmy się spotkali, że nam się chce chcieć, że nawet dłuższa jazda pociągiem czy samochodem nikogo nie zniechęciła i mamy nadzieję, że tak będzie jeszcze wiele lat.
Bądźcie uprzejmi zerknąć na artykuł powyżej i zobaczyć, że termin już dawno minął a obowiązkowych było niewielu. Przypominam nieśmiało, bo nie będę mogła Wam zrobić wspomnieniowej prezentacji. Serdecznie Was pozdrawiam Renata
14 grudnia 2016
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969