Tradycyjne spotkanie w Dolinie Baryczy. Część pierwsza
Jak zwykle w pierwszym tygodniu września spotykamy się w Dolinie Baryczy z bazą w Rudzie Milickiej.
Zaczęliśmy też tradycyjnie od zupy grzybowej mimo, iż grzyby w tym roku były tylko na receptę. Jednak podstawą naszego piątkowego spotkania był stół, o spacerowaniu nie było mowy i tylko Miśkowi (duży kudłaty na czterech łapach) udało się wyciągnąć kilka osób na spacer, aż mu zazdroszczę konsekwencji. Od obiadu przesiedliśmy się do kolacji – trzeba przyznać, że wszystko na świeżym powietrzu płynącym od stawów w Rudzie Milickiej. Powoli zmierzchało, grill dymił przypiekając kiełbaski i jarzyny, a 17 osób gawędziło sobie przy stole nie zapominając na koniec o nalewkach, które też podtrzymują tradycję naszych spotkań. Tuż przed północą już w domu, przy harmonijce Edzia, pokręciliśmy się w tańcu.
Rano o dziewiątej śniadanie i wyjazd na główną atrakcję – przejazd parową ciuchcią recytując wiersz Tuwima, który wszyscy pamiętali po przypomnieniu pierwszej frazy. Była to przejażdżka nostalgiczna, bo najpierw powoli jak żółw ociężale ruszyła maszyna po szynach ospale, szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem, i kręci się, kręci się koło za kołem.
Renata Gryglaszewska
14 wcześnia 2016
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969