Wacława przewodniczką po Świnoujściu
Rano pociąg ze Szczecina i po półtora godzinnej jeździe - Świnoujście.
Po wejściu na dworzec myśleliśmy, że będziemy jechać transportem szczególnym w asyście znacznej gromady sokistów i policjantów, ale to nie na dużą grupę prawników czekali tylko na jeszcze większą grupę kibiców pieszczotliwie zwanych „kibolami”. Na dworcu było czarno od mundurów, później wparadowała grupa kibiców, często sterydowych i w asyście sokistów zajęła dwa wagony. Mnie najbardziej podobał się przemierzający peron zdecydowanym krokiem, młody, łysy człowiek z napompowanym karkiem a w ręku trzymał duży drewniany różaniec, którym dziarsko wymachiwał. Przyznam, że bałam się zrobić mu zdjęcie żeby nie narazić się na nadmiar braterskich uczuć. My ruszyliśmy następnym składem. Później prom i już cel naszego wyjazdu.
W Świnoujściu czekała na nas nasza koleżanka z roku Wacława – była na wycieczce w Świnoujściu ale ponieważ jest to miejsce często przez nią odwiedzane to pokazała nam nowości kurortu i dzięki temu miło spędziliśmy kolejny dzień. Po obiedzie w eksperymentalnej restauracji – spacer i znowu pociąg do Szczecina, wieczorem kolacja w „Wenecji”, spotkanie w pokoju Zosi i rano pociąg do Wrocławia. Wszystko wyszło tak jak chcieliśmy a nawet lepiej. Jesteśmy miło zaskoczeni kolejami polskimi, punktualne, czyste z sympatyczną obsługą.
Wszystkim, którzy umilali nam wyjazd na miejscu jeszcze raz serdecznie dziękujemy. Renata
18 maja 2016
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969