Urodzaj w tym roku na okrągłe spotkania.
Tym razem tradycyjne spotkanie w pierwszy weekend września było już dziesiątym naszym odwiedzaniem Doliny Baryczy.
Upały tego roku solidnie nas osłabiły i nawet w Rudzie Milickiej, mimo, iż planowaliśmy trochę więcej, ostatecznie program zminimalizowaliśmy, tym bardziej, że było nas tylko czternastu stałych bywalców. Ta niewielka grupa okazała się wyjątkowo dobrze zorganizowana, bo niestety główna organizatorka „padła” jeszcze przed spotkaniem. Jakaś wredna przypadłość wyeliminowała mnie praktycznie z czynnego uczestnictwa. Widoczne jest to również na zawartości dokumentacji fotograficznej. Nie ma zdjęć ze spaceru po okolicy Rudy Milickiej, ze spotkania w tramwaju – bibliotece, (której w części jesteśmy założycielami) brak zdjęć ze spotkania wspomnieniowego w okrąglaku na placu „Pod siwą pliszką” i ze spotkania w Restauracji Grabownica, choć tu akuratnie mamy więcej zastrzeżeń do lokalu niż uznania. Jak widać trochę atrakcji było i jedną z nich: warsztaty dla uczczenia Doliny Baryczy udało się uwiecznić – tym bardziej, że jest to działalność artystyczna ujawniająca niespodziewane talenty.
Oczywiście gwoździem programu był ponownie wyśmienity tort przygotowany na tę okazję przez Ewę.
Warsztaty oparte na przetwarzaniu przyrody Doliny Baryczy miały zachęcić wszystkich do patrzenia na szczegóły i unikalność tej przyrody. Ale tylko część osób udało się do prac plastycznych przekonać Uczyliśmy się patrzeć na rośliny nie jako na „zieloną masę” ale na małe dzieła. Teraz z większym szacunkiem możemy patrzeć na niepozorne „chwasty”. Warsztaty trwały godzinkę ale ujawniły się dwa niespodziewane talenty: Tadeusz zrobił obrazek tajemniczego dziwaka a Mimka piękny bukiet. Justysia goni tą parę. Wyjątkowy minimalizm formy zaprezentował Edward.
Osobną pracę miała wykonać Zosia. Z roślin przyniesionych ze spaceru miała stworzyć alegorię Doliny Baryczy i jak już wykonała swoje zadanie to wyszła z tej pracy ….. ZOSIA. (zdj. 16). Uratowała sytuację trochę (na ile się dało) Ewa. No to dla Zosi mam parafrazę wiersza:
Niechaj mnie Zosia o zdjęcie nie prosi,
Bo tu w Dolinie każdy „chwast” i listek
Mówią o przyrodzie a nie o Zosi.
Wieczorem były śpiewy do organek Edwarda, kuchnia przygotowana pod patronatem Mimki i Justysi ale ja już tego nie widziałam przesypiając zarówno kolację jak i śniadanie dnia następnego. Mówią, że spotkanie było udane bo gospodyni nie zrzędziła … tak mogę co roku bo bardzo lubię jak coś dzieje się w domu w pięknej Dolinie Bary. Renata Gryglaszewska
5 wcześnia 2019
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969