Od wielu rzeczy ludzie się uzależniają.
Ja, mimochodem, uzależniłem się
od malarstwa polskiego
pierwszej połowy XX wieku.
Pisze dla nas Tadeusz Dobiecki
Sztuką interesowałem się „od zawsze”. W naszym pokoju w Ulu na Komuny Paryskiej, który dzieliłem z Markiem Rafalskim i Romkiem Sobczakiem, wisiały dwa obrazy zakupione na bazarze na Krakowskiej. Jeden – niezły pejzaż dziewiętnastowieczny (ciągle u mnie na poczesnym miejscu) i drugi – „Wrzosy”. Były również szable, ceramika i inne bibeloty. Ten z wrzosami przepadł, był duży ok. 2 m długości i nie mogłem go zabrać, gdy opuszczałem akademik. Zostawiłem go w akademiku i zamierzałem odebrać po wakacjach po 4 roku. Przez poprzednie wakacje pozostawał i się odnajdywał. Niestety, na koniec studiów nie można go było już odnaleźć.
Przez lata coś dokupywałem, a to grafikę, to obraz, przedmioty rzemiosła artystycznego. Kryterium było jedno – musiało mi się podobać.
Kilka lat temu nawiązałem kontakt z osobą, która wystawiła Internecie do sprzedania malarstwo z okresu międzywojennego. Obrazy bez certyfikatów autentyczności, ale wyglądają na autentyczne i mam nadzieję, że takie są.
Byłem zainteresowany głównie pracami „papierowymi” - akwarela, pastel, gwasz – z prozaicznego powodu – są dużo tańsze niż obrazy olejne. Ciągle coś mi się podobało, a jak mi się podobało to kupowałem. Ściany w domu i w kancelarii zapełnione, a mnie ciągle się coś podoba i nie mogę wyjść z tego nałogu.
Nabyłem kilka prac Zofii Stryjeńskiej (ur. 1891 – Kraków, zm. 1976 – Genewa). Wspólnie ze swoją przyjaciółką Tamarą Łempicką była najbardziej znaną malarką okresu dwudziestolecia międzywojennego. Przyjaźniła się z Magdaleną Samozwaniec, Marią Pawlikowską - Jasnorzewską, ale również z Witkacym, Reymontem, Żeromskim, że wymienię najważniejsze nazwiska. Była między innymi w związku z Arkadym Fiedlerem. Jej życie obfitowało we wzloty i osobiste tragedie. Współcześni zwali ją Księżniczką polskiej sztuki.
Większość polskich malarzy w XIX i na początku XX wieku, na studia malarskie wyjeżdżało do Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Uchodziła za najlepszą i najtrudniejszą uczelnię artystyczną.
1.10.1911 r. studia malarskie w Akademii rozpoczął Tadeusz Grzymała Lubański. Miał ogoloną na łyso głowę i wyglądał jak niedożywiony wiejski chłopak. Studiował tylko rok, ponieważ koledzy donieśli rektorowi, że to nie Tadeusz, a dziewczyna. Akademia w tym czasie kobiet na studia nie przyjmowała. Zofia Stryjeńska – wtedy Lubańska wróciła do Krakowa i zajęła się twórczością malarską i literacką. Epizod z przebraniem niesamowity.
Malowała dużo obrazów „ludowych” i takie są te moje. Są to gwasze na kartonie, niezbyt dużych rozmiarów. Być może były to szkice do większych obrazów, lub (co bardziej prawdopodobne) egzemplarze przeznaczone do bieżącej sprzedaży. Wielu malarzy tak robiło. Jak coś „szło” to powielali. Stryjeńska w latach trzydziestych ciągle miała problemy finansowe. A może to były prezenty dla przyjaciółki, która była portretowana przez wielu malarzy z tego okresu, i której kolekcja jest wyprzedawana – ale o tym może innym razem.
Tadeusz Dobiecki
18 października 2020
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969