"W gronostajach wielki pan Rektor Jahn
Obok Profesor Longchamps.."
/Piosenka o naszym Wrocławiu/
pisze dla nas Roman Sobczak
Listopad jest miesiącem pamięci o ludziach, którzy odeszli pozostawiając niezapomniane wspomnienie. Wspomnienie to chciałbym poświecić jednemu z tych Profesorów, którzy przynieśli ze sobą do Wrocławia tradycje i kulturę swojej uczelni - Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie.
Już w pierwszy dzień kontaktu z Wrocławską Alma Mater, podczas egzaminu wstępnego w czerwcu 1965 r. zetknąłem się z nazwiskami Profesorów lwowskich, Oswaldem Balzerem i Romanem Longchamps de Bérier. Patronowali nazwom sal, w których zdawałem pisemny egzamin wstępny czy później już na studiach wysłuchałem wielu wykładów. Dopiero później uświadomiłem sobie jak wielki wkład /nie tylko symboliczny/ przekazali nam jako przedstawiciele najlepszego Wydziału Prawa w II Rzeczpospolitej.
Zanim przejdę do wspomnienia o jednym z tych znaczących naukowców - Franciszku IV Longchamps de Bérier, kilka informacji z życiorysu. Profesor urodził się we Lwowie 9 maja 1912 r. w rodzinie znanego adwokata lwowskiego. W 1930 r. podjął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Ukończył je w 1935 r. by już w 1938 r. obronić pracę doktorską. Po przybyciu do Wrocławia w 1946 r. uzyskał habilitację na podstawie pracy "Założenia nauki administracji". W roku 1956 został mianowany profesorem nadzwyczajnym, a w 1963 profesorem zwyczajnym. Od 1964 r. kierował Katedrą Prawa Administracyjnego.
Wspomnieniem, którym chciałbym się podzielić dotyczy egzaminu z prawa administracyjnego, który miałem szczęście zdawać u Profesora w 1968 r. Piszę celowo "szczęście", gdyż od dawna z tzw. giełdy było wiadome, że egzamin u Profesora to wielka frajda. Ta sama giełda pouczała, że należy zabrać ze sobą podręczniki prawa administracyjnego i to wystarczy. Nie zaufałem do końca tej informacji i zwykłym trybem przeczytałem 1 (jeden!) raz obowiązujący materiał. Jednak na wszelki wypadek zabrałem ze sobą na egzamin przedmiotowy podręczniki
W dzień egzaminu szczęście mi dopisało, pytał "SAM PROFESOR”. Po wejściu do gabinetu i sprawdzeniu indeksów, zdający otrzymali pytania wypisane na karteczkach by przygotować się i zgłosić do odpowiedzi. Ale Profesor nie czekał, tylko zwrócił się do nas i oświadczył, ze nie powinien tego robić - ale musi nas na chwilę opuścić, za co serdecznie przeprasza. Przyjęliśmy przeprosiny z życzliwością i zrozumieniem - po czym Profesor wyszedł.
Dopiero wówczas nastąpiła najważniejsza część egzaminu. Należało bowiem możliwie szybko dotrzeć do przygotowanych pomocy naukowych. Po odszukaniu fragmentów wiedzy dotyczących treści pytania i przeniesieniu jej do "studenckiej głowy". Pozostawało jedynie szybko umieścić podręczniki w pierwotnym miejscu ukrycia. Po dłuższej chwili z przylegającego do gabinetu pokoju, rozległo się szuranie, stukanie i inne dźwięki zapowiadające powrót Profesora, by sprawdzić studencką wiedzę. Tak przeprowadzony egzamin pozwolił oczywiście wszystkim, uzyskać pozytywna ocenę.
Jako wybrańcy szczęśliwego losu opuściliśmy z radością budynek Wydziału, nie zastanawiając się specjalnie na tym jaki przekaz otrzymaliśmy do Profesora. W późniejszym dopiero czasie przyszła ta zasadna refleksja. Profesor pokazywał nam, że oprócz wiedzy, prawnik winien mieć umiejętność szybkiego znalezienia odpowiedzi na postawione mu pytania. Wielokroć później ta umiejętność okazywała się niezbędna w naszym prawniczym zawodowym życiu.
Niestety Profesor nie pozostał z nami długo. Zmarł 19 maja 1969 roku. W jego ostatniej drodze na cmentarz Świętej Rodziny na wrocławskim Sępolnie, odprowadzała go licznie brać studencka, a przede wszystkich jego wychowankowie - docenci, adiunkci i asystenci. Żegnali go słowami wielkiej wdzięczności i atencji.
Profesor pozostał też i w mojej wdzięcznej pamięci, za tą "małą", choć pouczającą lekcję.
Spisane 1 i 2 listopada 2020 r. Roman Sobczak
21 czerwca 2021
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969