"U Longina"
Krótkie wprowadzenie
Pamięć, jest jak sito, przesiewa różne zdarzenia i wspomnienia. Mnie pozostało w pamięci zdarzenie dotyczące kultury studenckiej tamtych lat.
Nie wszyscy (prawdopodobnie) pamiętają, że przy Uniwersytecie Wrocławskim istniał Klub Studencki o nazwie „U Longina”, znajdujący się w oficynie budynku przy ul. Szewskiej 50. Skąd też klub się zrodził i dlaczego przyjął taką nazwę napiszę w P.S. W tymże klubie miało miejsce zdarzenie, które chcę opowiedzieć.
Osoby i miejsce akcji.
A było to w porze zimowej roku 1969. Klubem „U Longina” kierował Rysio Ponikowski. Oprócz niego istniała tzw. Rada Klubu. Dzisiaj już nie pomnę wszystkich osób wchodzących w skład Rady, ale dwie osoby dla barwności opowieści wymienić muszę. Po pierwsze, w skład Rady wchodził Tadzio Dobiecki, który z racji nieprzeciętnych (jak na prawnika) zdolności technicznych zajmował się obsługą i konserwacją szafy grającej. Drugą osobą byłem (może z przypadku) ja, zajmując się różnymi drobnymi sprawami. Wymienić też należy zespół muzyczny pod kierownictwem kol. Bartosika. No i oczywiście panią z bufetu, imienia której pamięć nie zachowała, o jasnych kasztanowych włosach.
Znając już bohaterów opowieści możemy chwilę pozostać przy opisie miejsca zdarzenia. Jak się rzekło Klub „U Longina” mieścił się w oficynie budynku przy ul. Szewskiej 50. W budynku frontowym, (co zapewne wiele osób pamięta) mieściła się stołówka studencka, gdzie serwowano posiłki dla braci studenckiej, ponoć jakościowo lepsze niż w stołówce przy ul. Kuźniczej.
Okna klubu wychodziły na zaplecze kuchni, a w przedłużeniu budynku istniała wiata szklana zakrywająca pozostałą część kuchni. Owe pomieszczenie kuchni i wiata były miejscem innej mało znanej i ukrywanej (wówczas) historii z udziałem jednego z naszych kolegów.
Akcja właściwa
Otóż w opisanym klubie prowadzone były różne formy działalności:
a) gastronomiczna przy pomocy pani bufetowej, zaopatrywanej z oddolnej stołówki,
b) rozrywkowa z pomocą szafy grającej i zespołu muzycznego i
c) kulturalna – okazjonalnie.
Tak też zapowiadała się kolejna sobota (styczeń bądź luty 1969 r.) kierownictwo klubu przyjęło zamówienie na zorganizowanie spotkania dla studentów ówczesnego NRD. Na spotkaniu miał przygrywać zespół klubowy prowadzony przez kol. Bartosika. To on właśnie stał się przyczyną całego zdarzenia. Oświadczył, że zespół nie zjawi się i nie zagra.
Powstał problem rangi międzynarodowej. Rozwiązanie problemu, Rysiu pozostawił mnie i Tadziowi, a w miejsce zespołu muzycznego miała grać szafa grająca. Było jednak wiadomo, że szafa grająca nie była dobrym rozwiązaniem.
Nikt już nie pamięta, ale ktoś rzucił hasło” że czasami muzycy piją w Klubie Literatury w Rynku. W omówionym składzie ja i Tadzio udaliśmy się do tego klubu: zwierzyliśmy się portierowi z powstałego problemu. Portier niczym nie zrażony wszedł na sale i zawołał ”jest dzisiaj jakiś pianista”. Po chwili ciszy, z końca sali odezwał się lekko zachrypły głos – „a o co chodzi”. Wyjaśnienie, że może zarobić parę złotych zdecydowanie ułatwiło dalszą rozmowę.
Po kilku minutach udaliśmy się do klubu „U Longina” gdzie odbyła się próba pianina. Okazało się być nadające do grania. Pozostały jednak dalej inne nieobsadzone instrumenty tj. perkusja i kontrabas. Tadziu szybko wykazał się, że nieźle radzi sobie również w grze na perkusji. Cóż, ja pozostałem bez możliwości wyboru i przypadł mi kontrabas. Jak można się domyśleć instrumentu tego nigdy wcześniej (później też nie) – nie miałem w swoich rękach. O grze na kontrabasie nie było oczywiście mowy. Po krótkim instruktażu dokonanym przez pianistę, jak należy trzymać kontrabas, podjąłem się ciężkiego zadania.
Z wielką dumą wspominam, że pod koniec wieczoru moje umiejętności „obracania kontrabasu” - osiągnęły apogeum i trio w znanym już składzie wypadło znakomicie, a bawiący się studenci udzielili nam zasłużonych pochwał.
Też już poza protokołem powiem, że bardzo wiele trudu kosztowało mnie nie trącanie strun kontrabasu, by nie zakłócać gry jedynego w tym zespole muzycznym muzyka. Myślę, że również dyskretnie obszedł się z perkusją Tadzio.
W rezultacie, honor polskiego organizatora został uratowany, nie wybuchł skandal międzynarodowy, a my z Tadkiem – znowu anonimowo przeszliśmy do historii muzyki rozrywkowej.
P.S.
Klub „U Longina” - według moich informacji powstał w 1968 r. z inicjatywy Komisji Kultury Rady Uczelnianej ZSP, która uzyskała lokal na cele klubowe decyzją ówczesnego prorektora prof. Władysława Zamkowskiego. Jak mi opowiadał kol. Longin Cichocki, na spotkaniu u rektora, w sprawie klubu, padła propozycja by klub nazwać „U Longina” i tak też już zostało. Ponoć pierwszym, przed Rysiem Ponikowskim, kierownikiem klubu był też Longin. Nazwisko jego już niestety nie udało się ustalić. Może ktoś wie więcej!!!
Errata - dopisek Tadeusza Dobieckiego: