Barwna postać Wydziału Prawa
Profesor w naszej pamięci pozostał jako jedna z barwniejszych postaci Wydziału Prawa. Wtedy, gdy studiowaliśmy kierował Katedrą Prawa Finansowego, sam był obdarzony ogromnym poczuciem humoru i dlatego też tyle anegdotycznych opowieści chętnie do dzisiaj przez jego uczniów jest opowiadanych.
Sam Profesor o sobie też opowiadał zabawne historie, często związane z przygodami za kierownicą swojego trabanta, ale mające również związek z jego rolą jako egzaminatora. Jedną z takich autorskich opowieści Profesora znajdujemy we wspomnieniach prof. Ryszarda Mastalskiego o Profesorze Lesławie Adamie1/
Profesor Lesław Adam tak kiedyś o sobie opowiadał:
„Niestety muszę się przyznać, że byłem i jestem wymagający przy egzaminach a dyscyplina, której nauczam nie należy do najłatwiejszych. […] Egzaminy nie zawsze dawały rezultaty pozytywne. Zawsze było sporo poprawek. W tym też okresie egzaminów poprawczych pojawił się na tablicy ogłoszeń dziekanatu wierszyk, którego pierwsza zwrotka brzmiała mniej więcej tak:
O Adamie Lesławie co wykładasz na prawie,
Czy chcesz jadła, napoju?
Zostawże nas w spokoju. A kysz. A kysz.”
Mnie Profesor, jak już byłam Jego doktorantką, mówił: „Spotykam czasem ludzi, którzy przypominają mi, że byli moimi uczniami i zdawali u mnie egzamin – nigdy nie pytam z jakim wynikiem skończyli tę naszą przygodę, bo po co mam się narażać?”
Pamiętam jak na jednym z pierwszych wykładów zdumiał mnie sposób ekspresji w przekazywaniu przez Profesora treści „Prawa Finansowego”: były nieoczekiwane okrzyki, podskoki i nade wszystko balet na jednej nodze krzesła stojącego na podwyższeniu przy katedrze. Z taką intensywnością skupialiśmy się na tej jednej nodze krzesła, że tylko okrzyki Profesora na chwilę odwracały naszą uwagę od mebla. Najczęściej udawało się dotrwać w całości zarówno krzesłu jak i Profesorowi, rzadko kiedy krzesło nie wytrzymywało – Profesor zawsze wychodził z tej gimnastyki zwycięsko.
Inną anegdotę opowiada nasz kolega Roman Kulikowski przysięgając, że jest to absolutna prawda, której był naocznym świadkiem. Studenci siedzieli pod drzwiami gabinetu Profesora na trzecim piętrze w dniu egzaminu. Cali w nerwach z nosami w notatkach. W pewnym momencie drzwi z hukiem się otworzyły i wypadł student (jak mówią „starszy” czyli pewnie miał ze trzydzieści lat, być może zaoczny). Student szybko kierował się w stronę schodów i windy a za chwilę z gabinetu wypadł Profesor, bosy, pozostawiający na posadzce mokre ślady stóp i krzyczał „ZŁODZIEJ, ZŁODZIEJ!!”. Konsternacja: łapać czy nie, a w głowie kołacze przeświadczenie, że coś tu nie jest zwyczajne. Profesor zrobił jeszcze dwa kroki i krzyknął: „Złodziej, kradnie mój cenny czas!!”. Mokre stopy to sposób na przetrwanie wielogodzinnego egzaminu w upalny dzień – pod biurkiem była miska z wodą.
No niech mi ktoś pokaże w tej chwili tak fascynującą postać wśród wykładowców, trzeba mieć naprawdę ogromną fantazję i dużo dystansu do „godności swojej profesorskiej osoby”.
Przy tym muszę dodać, że profesor był niezmiernie pozytywnym i życzliwym człowiekiem co w pełni byłam w stanie docenić wtedy, gdy był już moim patronem. Opowieści o przygodach w trabancie może innym razem.
Renata Gryglaszewska
1/ Zamieszczone w uniwersyteckim wydaniu poświęconym „Pamięci zmarłych profesorów i docentów Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego 1945 – 2010” pod redakcją L. Leman i M. Maciejewskiego (2010 r.).
4 sierpnia 2014
Copyright © 2014 | Łukasz Parysek & Absolwenci Wydziału Prawa 1969